W Antiochii „Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie:
«Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak
odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia
wiecznego, zwracamy się do pogan» (Dz 13,46)
Zdarzenie opisane przez św. Łukasza w Dziejach
Apostolskich, obrazuje sposób, w jaki św. Paweł Apostoł
postąpił z mieszkańcami Antiochii, gdzie nauczał o Chrystusie.
Zaistniała tam niebezpieczna sytuacja: Żydzi sprowokowali
zamęt wśród ludu, skierowany przeciw Apostołom. Doszło
do podziału na zwolenników Ewangelii i jej przeciwników.
„Podburzyli pobożne a wpływowe niewiasty i znaczniejszych
obywateli, wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby,
i wyrzucili ich ze swoich granic” (Dz 13,50). W takich
okolicznościach ewangelizujący zdecydowali się opuścić
niegościnne miasto i udać się do mieszkańców innych
miejscowości, czekających na Dobrą Nowinę. Mogli próbować
bronić swoich racji – ich zadaniem było przecież przekonywanie
ludu do wiary w Chrystusa. Dlaczego więc – co zapisał
św. Łukasz – „strząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli
do Ikonium”? (Dz 13,51). Tam zatrzymali się na dłuższy czas.
W nowym miejscu, większość ludzi okazała Apostołom
wyraźną życzliwość i chętnie przyjmowała naukę,
potwierdzaną znakami łaski i cudami. Jednak gdy złowrogie
wpływy przeciwników Pana Jezusa dosięgły ich także
w Ikonium, utrudniając pracę ewangelizacyjną, święci
Paweł i Barnaba ruszyli w dalszą wędrówkę apostolską.
Zatrzymali się w miastach Likaonii. Za apostołami
posuwała się grupa prześladowców, którzy nie tylko
szkodzili, ale wręcz niszczyli apostolski zasiew.
Pan Jezus, wysyłając uczniów na próbne apostolstwo,
pouczał: „Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą
was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg
waszych na świadectwo dla nich” (Mk 6,11). „Strząśnięcie
prochu z nóg” oznaczało potraktowanie niechętnych nauce
jak „obcych”, niezdolnych do przyjęcia daru Bożego.
Takie odejście powinno było skłonić niegościnnych
mieszkańców do zastanowienia się nad swym postępowaniem.
Przeciwników Chrystusa nie interesowała jednak prawda
oparta na faktach. Nie pytali więc, dlaczego uczniowie
poświęcali dla swego Mistrza czas i życie. Nie chcieli poznać
Jego nauki, chociaż zawierała słowa miłości i prawdy,
ponieważ zagrażała dotychczasowym, wypracowanym
dla własnej wygody zwyczajom. Mesjasz raz odrzucony
musiał zostać unicestwiony. Byli, są i zawsze będą ludzie,
którzy nie chcą przyjąć „trudnej mowy” Chrystusa, z obawy
przed utratą przywilejów i wewnętrznego spokoju. Wartości,
na jakich oparta jest Chrystusowa nauka poruszają bowiem
sumienia, wprowadzają w świat rozważań i refleksji.
Człowiek dobry i sprawiedliwy, a takim był i jest Boży Syn,
staje się więc dla nich wyrzutem, przeszkodą w realizacji
doczesnych, często absurdalnych zachcianek, o czym mówi
już Stary Testament przytaczając wiele przykładów
niszczenia człowieka żyjącego według Bożych przykazań.
Od tysiącleci trwa walka o wartości. Nie jest od niej wolny
współczesny świat. Coraz częściej dochodzą też do opinii
publicznej wiadomości o okrutnych prześladowaniach
chrześcijan na całym globie.
Święty Jan Paweł II nauczał w katechezie: „Kiedy przeminie
postać tego świata, ci, którzy przyjęli Boga w swym życiu
i przynajmniej w chwili śmierci otwarli się szczerze
na Jego miłość, będą mogli się cieszyć pełnią komunii
z Bogiem, stanowiącą cel ludzkiej egzystencji. Jak poucza
Katechizm Kościoła Katolickiego, «to doskonałe życie
z Trójcą Świętą, ta komunia życia i miłości z Nią,
Dziewicą Maryją, aniołami i wszystkimi świętymi,
są nazwane ‘niebem’. Niebo jest celem ostatecznym
i spełnieniem najgłębszych dążeń człowieka, stanem
najwyższego i ostatecznego szczęścia»”.
Ks. Stefan Misiniec