6 Niedziela Wielkanocna – Rok B
W drodze z Wawelu na Skałkę
Nikt nie ma większej miłości od tej,
gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół (J 15,13)
W roku 1979, 11 kwietnia, przypadało 900-lecie
męczeńskiej śmierci św. Stanisława biskupa krakowskiego,
poniesionej z rąk króla Bolesława Śmiałego.
„Był człowiek, w którym moja ziemia ujrzała,
że jest związana z niebem.
Był taki człowiek, byli ludzie… i ciągle tacy są…
Poprzez nich ziemia widzi siebie w sakramencie
nowego istnienia.
Jest ojczyzną: bowiem w niej dom Ojca się poczyna,
z niej się rodzi.
Pragnę opisać mój Kościół w człowieku,
któremu dano imię Stanisław.
I imię to król Bolesław mieczem wpisał w najstarsze kroniki.
Imię to mieczem wypisał na posadzce katedry,
gdy spłynęły po niej strugi krwi”.
Te wstrząsające słowa pochodzą z poematu Stanisław,
ostatniego utworu literackiego, który kard. Karol Wojtyła
napisał przed wstąpieniem na tron Piotrowy. Poświęcony
świętemu Stanisławowi, patronowi Polski, jest hymnem
na cześć Kościoła i miłości do Ojczyzny zarazem.
Kardynał Wojtyła nazwał Św. Stanisława „patronem
ładu moralnego”. Wspomnienie świętego Biskupa
towarzyszyło mu przez całe życie. Jego niezłomność
zasad, była wzorem, do którego wielokrotnie powracał.
Poświęcił tej postaci wiele przemyśleń – ich skutkiem
była na przykład artystyczna interpretacja spowiedzi króla
w dramacie Bolesław Śmiały, młodopolskiego twórcy
Stanisława Wyspiańskiego, którą wykonał jako aktor
teatru Rapsodycznego w okresie okupacji.
Do Katedry wawelskiej wchodził „z drżeniem”. W czasie
swego ingresu arcybiskupiego do Katedry wawelskiej,
8 marca 1964, opisując w homilii jej wnętrze pełne
pamiątek narodowych, mówił: „Takim szczegółem jest
niewątpliwie sarkofag św. Stanisława, biskupa krakowskiego.
Ale jakież się pod tym słowem mieści świadectwo!” A trzy
lata później, 9 lipca 1967, podczas ingresu kardynalskiego
powiedział: „Przybywam od grobu św. Piotra do grobu
św. Stanisława z nowymi obowiązkami, z nową
odpowiedzialnością. Kiedy Ojciec Święty włożył mi
na głowę purpurowy biret, to przez to samo chciał
powiedzieć, ażebym jeszcze bardziej cenił krew.
Przede wszystkim, żebym cenił Krew Odkupiciela
mojego i żebym tę cenę Krwi Odkupiciela naszego
zastawiał się w Kościele Bożym aż do wylania mojej
własnej krwi. To brzmi mocno, ale tak właśnie powiedział
mi Namiestnik Chrystusa, Paweł VI, w dniu 28 czerwca
wieczorem, w wigilię 1900 rocznicy męczeńskiej śmierci
świętych Apostołów Piotra i Pawła. Powiedział to, mając
na pewno w pamięci tego Biskupa Męczennika krakowskiego
św. Stanisława, który za tę wielką i jedyną cenę Krwi
Odkupiciela naszego zastawił się aż do przelania własnej
krwi. I przelał ją skutecznie, bo król Bolesław Wielki
i Śmiały stał się wspaniałym pokutnikiem i uważałem sobie
za mój obowiązek, jako następca św. Stanisława, ażeby
wracając z Rzymu do Krakowa odprawić Mszę św.
na grobie króla Bolesława Śmiałego, w Osiaku”.
Nie wiedział wtedy zapewne Kardynał Wojtyła, że i Jemu
samemu w imię miłości Chrystusa przyjdzie w przyszłości
przelać krew, gdy ugodzi Go kula zamachowca.
Jako Metropolita krakowski zawsze szedł w historycznej
procesji narodu z Wawelu na Skałkę. Początek tej tradycji,
o wielkim znaczeniu religijnym i patriotycznym, sięga
okresu tuż po męczeńskiej śmierci Biskupa. Jego kult nigdy
nie osłabł, a przeciwnie, z czasem potężniał. Srebrna
Konfesja ze szczątkami Świętego stała się ołtarzem Ojczyzny.
Święty Stanisław pozostał dla Polaków niewzruszonym
autorytetem moralnym, któremu nie zaszkodziły ani zabory,
ani pięćdziesięcioletnie władanie komunistów i rozsiewana
w tym czasie marksistowska propaganda, fałszująca istotę
sporu króla z biskupem.
Rok milenijny chrześcijaństwa w Polsce, obchodzony
był bardzo uroczyście także na szlaku pielgrzymim między
Wawelem i Skałką. Początki polskiej państwowości
wiązały się dziewięćsetleciem biskupiego pasterzowania
Stanisława ze Szczepanowa w diecezji krakowskiej.
Na ten okres, Kardynał Wojtyła zorganizował Synod
Duszpasterski, aby przez powstające w parafiach zespoły
Synodalne umożliwić wiernym zapoznawanie się z treścią
dokumentów Soboru Watykańskiego II i tym sposobem
pogłębić życie religijne. Na uroczystości jubileuszowe
został zaproszony papież Paweł VI. Tymczasem na rok
przed jubileuszem, Opatrzność sprawiła, że 16 października
1978, papieżem został następca św. Stanisława z Krakowa,
i to on – kard. Karol Wojtyła, niedawny Metropolita
Krakowski, przybył jako Jan Paweł II, na 900-lecie,
z Rzymu do Polski.
Znał nas, był przecież Rodakiem. Wiedział wszystko
o problemach polskiego narodu, o komunistycznym
zniewoleniu, próbach wynaradawiania, laicyzacji.
Do dwumilionowej rzeszy zebranej na krakowskich
Błoniach wygłosił homilię, której treść powinna zapaść
głęboko w serca i pamięć – czy tak się stało?
Jak odpowiadamy na wołanie papieża Polaka: „Musicie
być mocni, drodzy bracia i siostry, mocą tej wiary, nadziei
i miłości świadomej, dojrzałej, odpowiedzialnej, która
pomaga nam podejmować ów wielki dialog z człowiekiem
i światem na naszym etapie dziejów – dialog z człowiekiem
i światem, zakorzeniony w dialogu z Bogiem samym:
z Ojcem przez Syna w Duchu Świętym – dialog zbawienia”.
Jak odpowiadamy na wołanie następcy św. Piotra
i św. Stanisława zarazem. Słowiański Papież zachęcał i wołał:
„– abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię
«Polska» raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością
– taką jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym
– abyście nigdy nie zwątpili, nie znużyli się i nie zniechęcili
– abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.
(…) – abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest
«największa», która się wyraziła przez Krzyż, a bez której
życie ludzkie nie ma ani korzenia ani sensu. Proszę was o to
przez pamięć i przez potężne wstawiennictwo Bogarodzicy
z Jasnej Góry i wszystkich Jej sanktuariów na ziemi polskiej,
przez pamięć św. Wojciecha, który zginął dla Chrystusa
nad Bałtykiem, przez pamięć św. Stanisława, który legł
pod mieczem królewskim na Skałce. Proszę was o to. Amen”.