Dzieci jednego Ojca
31 Niedziela Zwykła – Rok A

Czyż nie mamy wszyscy jednego ojca?
Czyż nie stworzył nas jeden Bóg?
Dlaczego oszukujemy jeden drugiego…
(Ml 2,10)

Pisarze ksiąg Starego Testamentu, przekazujący objawienie
Boże, nauczają, że stworzycielem świata i ludzkości jest Bóg.
W Nowym Testamencie Chrystus wyjaśniał, że Pan Bóg jest także
Ojcem. To wystarczający argument, aby uznać, że wszyscy ludzie
są rodziną bez względu na pochodzenie, rasę i narodowość.
W czasach nauczania Jezusa, wspólnota narodu Izraela zaczęła
przyjmować tę naukę. Kiedy Chrystus mówił im o Bogu, że jest
Ojcem, apostołowie oraz inni słuchacze przyjmowali tę prawdę
z przejęciem i radością. W swoich pouczeniach i czynach Pan Jezus
dawał do zrozumienia, że Bóg spogląda po ojcowsku i pragnie
przyjść z pomocą  także innym narodom świata.

Dzieje Apostolskie opisały okoliczności przybycia Piotra Apostoła
do domu poganina Korneliusza, aby ochrzcić go wraz z rodziną.
Uczynił tak wskutek specjalnych znaków Boga, wyjaśniających,
że do Kościoła Chrystusowego należy przyjąć każdego człowieka,
który wierzy i ma dobrą wolę życia Ewangelią. „Wtedy Piotr
przemówił w dłuższym wywodzie: «Przekonuję się, że Bóg
naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie
miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie.
Posłał swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez
Jezusa Chrystusa. On to jest Panem wszystkich” (Dz 10,34-36).

Tymczasem, wbrew Bożemu nauczaniu, ludzie bardzo często
nie szanują się, są agresywni i w imię fałszywych ideologii
występują przeciwko sobie także w grupach. Jest to problem
globalny, wojny w skali świata nigdy się nie kończą. Jezus
dostrzegał tę tendencję wśród faryzeuszy i piętnował ich
zachowanie. Nazwa faryzeusz w dosłownym tłumaczeniu
znaczy „oddzielony”, potocznie nazywany jest  tak człowiek
przewrotny, fałszywy, obłudnik. Faryzeusze tworzyli elitę
społeczną, polityczną i religijną. Byli znawcami Prawa
Mojżeszowego i szczycili się umiejętnością wyjaśniania
go pozostałym ludziom, co było przyczyną ich zadufania
i okazywania pogardy „mniej światłym”. Któregoś dnia
arcykapłani i faryzeusze posłali strażników, aby ujęli
i przyprowadzili Jezusa, jednak oni „odpowiedzieli: «Nigdy
jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia».
Odpowiedzieli im faryzeusze: «Czyż i wy daliście się zwieść?
Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego?
A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty»” (J 7,46-49).
Cały kontekst wskazuje, że faryzeusze uważali się za wzór
do naśladowania dla innych, za doskonałych – i nie dostrzegali
swoich nadużyć i wad. Ich postawę Chrystus wyraźnie potępiał
i uznał, że są „przewodnikami ślepymi” (Mt 23,24). Chciał nimi
wstrząsnąć i skłonić do przemiany życia. Przy tym wyraźnie
dostrzegał wśród nich  jednostki, które nie poddawały się
ogólnemu stylowi bycia tej grupy. Ewangelia zapisała dwa
chlubne wyjątki: Nikodema i Józefa z Arymatei, z którymi
Jezusa wiązała nić zrozumienia.

Święty Jan Paweł II przez cały pontyfikat wydobywał z historii
Ludu Bożego przykłady ludzi, którzy żyli w świadomości
dziecięctwa Bożego i przez pracę nad wykorzenieniem swoich
wad przyczyniali się do podnoszenia poziomu życia w otoczeniu
i rozwiązywania trudnych spraw swego środowiska. Stawali się –
czytelnymi znakami Boga. W czasie Mszy Świętej, odprawianej
4 listopada 1984 roku, w miejscu urodzenia św. Karola Boromeusza,
swego patrona, w Aronie, Święty Jan Paweł II nawiązując do
wypowiedzi Zbawiciela „Jeden jest tylko Mistrz, Chrystus”
(Mt 23,10), mówił: „Boski Mistrz  posłany przez  Ojca, aby nas
zbawił, wypełnił swoją misję, wędrując po drogach Galilei,
Samarii i Judei. By nieść ludziom radość i pociechę Dobrej
Nowiny, przemierzał bez wytchnienia drogi Palestyny, nie miał
nawet gdzie złożyć utrudzonej głowy. Za Nim poszli apostołowie,
którzy wypełniając Jego polecenie nieśli ewangeliczne orędzie
wszystkim ludziom i odwiedzali młode wspólnoty chrześcijańskie,
wspierając je słowem i obecnością (por. Dz. 8,14). Owa praktyka
duszpasterska zachowana była w ciągu dziejów Kościoła, a Sobór
Trydencki podjął ją i ożywił. Święty Karol urzeczywistnił tę
soborową decyzję z wielkim uporem i niestrudzonym poświęceniem.
Dzisiaj znajduję się wspólnie z wami na szlaku św. Karola
Boromeusza, w miejscu, które jest świadkiem początków jego
ziemskiej pielgrzymki. Tutaj w Aronie, gdzie przyszedł na świat
i poprzez Chrzest narodził się do życia w łasce, pragniemy sięgnąć
do tajników życia wewnętrznego tego wielkiego ucznia
i naśladowcy Zbawiciela. Jako troskliwy pasterz, św. Karol
wielokrotnie powracał do tego miasteczka, tutaj sprawował
ostatnią Mszę, 1 llistopada1584 roku, podczas podróży z Ascony
di Cannobbio do Mediolanu, gdzie trzy dni później zmarł. […]
Jako święty oddany dobru, bogaty w miłość Boga i bliźniego,
św. Karol był i jest wzorem gorliwości i miłosierdzia. […]
Pośród wielkich dziejowych doświadczeń, które wstrząsnęły
nawą Kościoła, Karol Boromeusz – człowiek Boży, niezłomnej
nadziei, bo niewzruszonej modlitwy – pozostał ostoją i światłem
nie tylko dla swoich współczesnych, ale także dla wielu pokoleń,
które przychodząc po Nim, miały wstępować w wieczność,
do której powołany jest Lud Boży na ziemi. I właśnie dlatego
mój Poprzednik Paweł VI, kiedy był arcybiskupem Mediolanu,
tak modlił się do niego: «Święty Karolu, wzbudź w naszych
sercach pragnienie dobra, oddal egoizm, wyrwij nas z obojętności,
rozwiej pesymizm, rozprosz znużenie. Odkryj przed nami obraz
zła, które panuje w nas i w naszych czasach, i spraw, by stał się
on bodźcem do pokuty, działania i miłosierdzia. Daj nam, święty
Karolu, ufność, że świat może być zbawiony przez Chrystusa,
nie przez kogokolwiek innego; i że Kościół może nabrać nowej
mocy dzięki sobie, nie dzięki innym». […] Taka jest również
moja modlitwa, moje życzenie i moja pamiątka dla was, drodzy
współziomkowie świętego Karola”.

Ks. Stefan Misiniec

Dzieci jednego Ojca