W drodze do Emaus
3 Niedziela Wielkanocna – Rok A

Uczniowie idący do Emaus mówili  nawzajem do siebie:
«Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami
w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» (Łk 24,32)

Opis spotkania w drodze do Emaus jest arcydziełem.
Miniaturowa opowieść zawiera ogromne bogactwo przeżyć
prawie wszystkich ludzi przemierzających ścieżki
życia: poszukiwanie rozwiązania tajemnicy i celu
codziennego trudu oraz pragnienie rozjaśnienia światłem
otaczających mroków bytowania i przygniatających
przeciwności. W perłowej relacji św. Łukasza wszystko –
podane w zwartej i barwnej formie literackiej – przyniosło
olśniewające rozwiązanie.  Poezja i świat rzeczywisty.

Z perspektywy krótkiego czasu, jaki upłynął  pomiędzy
głoszeniem nauk przez Jezusa a Jego ukazywaniem się
po Zmartwychwstaniu, zauważamy, jak ważne było
słuchanie i rozważanie trudnych treści, przekazywanych
przez Niego podczas wędrówek po ziemi Palestyńskiej.
Minął czas dramatycznych wydarzeń Wielkiego Tygodnia.
Wszystko, co wcześniej nie mieściło się w wyobraźni
uczniów, stawało się teraz bardziej zrozumiałe. Historia
zbawienia toczyła się dalej na ich oczach. Najpierw byli
jakby oniemiali, potem fakty, w których uczestniczyli,
odczytywali na nowo. Piękne i trudne pouczenia Mistrza
stawały się bardziej czytelne i bliskie. Pojawiający się
po Zmartwychwstaniu Pan, wyjaśniał: „«To właśnie
znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem
jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane
jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach».
Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, i rzekł
do nich: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał
i trzeciego dnia zmartwychwstanie, w imię Jego głoszone
będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim
narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście
świadkami tego”. (Łk 24, 44-48). Nie tylko dyskusja
w drodze do Emaus przebiegała z oporem. Przygnębieni
uczniowie, podobnie jak pozostali apostołowie,
nie dowierzali w możliwość zmartwychwstania Mistrza.
Trzeba było przekonać ich, że po zadanej Mu śmierci,
nie tylko żyje, ale że wszystko, co się wydarzyło, stało się,
aby „w imię Jego było głoszone nawrócenie i odpuszczenie
grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy”
(por. Łk 24, 47). I oni mają być tego świadkami. Nie mogą
już, co do tego, mieć żadnej wątpliwości. Chrystus użył
stanowczego sformułowania „musi się wypełnić wszystko,
co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków
i w Psalmach” (Łk 24,44).

W każdym czasie historycznym ludzie idą drogą życia,
podobni do uczniów podążających z Jerozolimy do Emaus.
Swoje sprawy codzienne niosą z wysiłkiem fizycznym
i duchowym. Pełnienie woli Bożej staje się ciężarem
przytłaczającym – czasem nie do uniesienia. Wielu jednak
daje świadectwo, że doznają niespodziewanie światła,
jako daru z góry – od Boga. W głębi duszy odnajdują radość,
która chce się udzielać innym. Takie źródło daje tajemniczy
napęd do pracy nad pomnażaniem dobra i piękna.
W literaturze klasycznej nakreślonych zostało wiele postaci
niosących światło – jasnych. Liczne pokolenia Polaków
rozczytywały się w dziełach Henryka Sienkiewicza,
pisanych w pochmurnych latach zaborów dla pokrzepienia
rodaków, walczących o przetrwanie, i w rezultacie
o odzyskanie bytu narodowego oraz niepodległości.
Te wartości zwyciężały. Chrześcijańska literatura powinna
nieść twórczą jasność, a trudne dobro winno być czytelne
i atrakcyjne w swej wartości. Sienkiewicz widział źródło
zwycięstw w Bogu. Bohaterowie jego powieści rozwijali się,
wzrastali duchowo poprzez wewnętrzną refleksję,
a niejednokrotnie przez niełatwe zmaganie się z samym sobą.
Prawdą jest, że wnętrze człowieka wyraźniej dostrzega
ciemne strony. Człowiek współczesny bardziej interesuje się
i szuka wokół siebie solidarności w złu, a w dobru widzi
coś podejrzanego. Bywa, że czasami nawet wstydzi się
lub boi być dobrym wobec innych ludzi. Z kolei wracamy
chętnie do epickiego obrazu „Pana Tadeusza” i nabieramy
ducha przed wizerunkiem Panny Świętej, co Jasnej broni
Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie.

Święty Jan Paweł II, który jako Krakowski Metropolita
niemal każdego roku brał udział w uroczystościach Emaus
na Salwatorze w Krakowie, także w Rzymie, jako następca
św. Piotra, rozważał: „Chrystus sam ukazuje uczniom z Emaus
głębszy sens całego wydarzenia jako wydarzenia zbawczego,
posługując się słowem Pisma Świętego: «I zaczynając
od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im…»
(Łk 24,27). We wszystkich czasach Bóg przez słowa swego
Objawienia poruszał ludzi i odnawiał Kościół. Ufajmy,
że i dzisiaj słowo Boże ma dość siły, aby obudzić w Kościele
nowe życie i na nowo porwać ludzi do naśladowania
Chrystusa! Wiara działa przekonywująco tam, gdzie ludzie
wierni nią żyją i dzielą ją z innymi. […] Zmartwychwstały
Pan otwarł obu uczniom na drodze do Emaus oczy
na działanie Boga w historii dla zbawienia ludzi i rozpalił
ich serca, ukazując im istotny sens Pisma. Ale poznali Go
oni dopiero po znaku łamania chleba. Tym znakiem wyraził
On w przeddzień męki swoją miłość aż do końca, aż do ofiary
krzyżowej, i ustanowił trwałą pamiątkę  swojej śmierci.
«Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go» (Łk 24,31).
Poznajemy Chrystusa przede wszystkim wtedy, gdy
jednoczy się On z nami we wspólnocie uczty paschalnej.
[…] Po relacji o spotkaniu uczniów z Emaus z Chrystusem,
który przypomniał im słowa Pisma świętego i łamał z nimi
chleb, czytamy o nich dalej: «W tej samej godzinie
wybrali się i wrócili do Jerozolimy» (Łk 24,33).
Ich osobiste doświadczenie Chrystusa przynagla ich do
wyruszenia, do dawania świadectwa. Tutaj rozpoczyna się
«nowa droga» – droga Kościoła, który pełen nadziei
aż po krańce ziemi daje świadectwo o zmartwychwstałym
Panu: «Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze
i jak poznali Go przy łamaniu chleba» (Łk 24,35).
Jakże bardzo potrzebuje dzisiejszy człowiek świadomego
spotkania z Chrystusem! Jak bardzo poszukujący, wątpiący
i pytający człowiek potrzebuje odkrycia pełnej prawdy
o paschalnej rzeczywistości Pana, pełnej prawdy o Jego
życiu i śmierci, i o Jego zmartwychwstaniu. I do tego światu
potrzebne jest nasze chrześcijańskie świadectwo!
Chociaż ludzie żyją często tak, jak gdyby Boga nie było,
to jednak w swoim poszukiwaniu szczęścia
i bezpieczeństwa stale za Nim tęsknią”.

W drodze do Emaus