Poselstwo Jana Chrzciciela

3 Niedziela Adwentu – A

 

Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie

i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują,

chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia,

głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim

głosi się Ewangelię (Mt 11,4-5)

Roman Brandstaetter – autor czterotomowego dzieła

„Jezus z Nazaretu”, w czasie spotkania z czytelnikami

podzielił się swym wyobrażeniem Osoby Jezusa Chrystusa:

„Dla mnie Chrystus Ewangelii jest Bogiem groźnym

i wymagającym. Nie jest słodkim Jezusikiem z Jasełek,

w miarę naiwnym, w miarę infantylnym, w miarę

groteskowym. Jest sprawiedliwym, przebaczającym,

ale nie mniej surowym Bogiem, a dostać się w Jego karzące

ręce nie jest jasełkową przygodą. Chrystus na kartach

Ewangelii i Apokalipsy jest często Chrystusem Jahwicznym.

Przypomnijmy sobie Jego klątwy ciskane na Korozain,

Bethsaidę i Kafarnaum, Jego siedmiokrotne biada,

Jego gniew i zapalczywość, kiedy rzucił swojemu

apostołowi: Jesteś szatanem. Przypomnijmy sobie

Chrystusa z Apokalipsy, tego Chrystusa-Słowo z mieczem

obosiecznym w ustach, przychodzącego brać pomstę

na narodach”. Powiało grozą. Brandstaetter przemawiał

jak jeden z proroków. A gdy przerwał, zapadła wymowna

cisza. Po chwili, jeden ze słuchaczy, ks. Jerzy Langman,

podniósł dyskretnie rękę, jak uczeń w klasie i trochę nieśmiało

zaoponował: „Ale Pan Jezus powiedział: Ja jestem cichy

i pokornego serca. Uczcie się ode mnie”…. Po tych słowach

zebrani odetchnęli z ulgą, a i pisarz jakby się ocknął

i  spokojniej już mówił dalej: „Tak. Jest na pewno Bogiem

cichego serca, ale zarazem Bogiem wielkiej zapalczywości,

jest Bogiem miłosierdzia i twardych żądań, Bogiem

przebaczającym i Bogiem Łaski, ale zarazem Bogiem

nacierającym, wymagającym i «zazdrosnym» o człowieka

jak Jego… starotestamentowy Ojciec. Chce urobić człowieka

na swoje podobieństwo. Chce go uczynić świętym.

Nie w przenośnym, ale w pełnym tego słowa znaczeniu.

Nie stylizujmy tekstu ewangelicznego dla celów naszego

oportunistycznego wygodnictwa. […] Chrystus dosłownie,

a nie metaforycznie żądał od nas wyzbycia się wszystkiego,

aby człowiek wolny od ciężaru doczesnego posiadania mógł

za Nim iść. Nie róbmy z Chrystusa wspólnika naszych

nędznych pożądań. W każdym razie ja tak Chrystusa

odczuwam”.

 

Brandstaetter był Żydem, który w wieku dojrzałym przyjął

katolicyzm. Poglądy pisarza wychowanego na Starym

Testamencie i jego duchowe przejście do Nowego

Testamentu są dobrym przykładem dla wyjaśnienia

trudności duchowych, jakie przeżył Jan Chrzciciel,

uwięziony przez Heroda. Cierpiąc w samotności, powracał

zapewne myślami do wydarzeń znad rzeki Jordan,

gdzie przygotowywał gromadzące się rzesze słuchaczy

na spotkanie z Mesjaszem. Nie miał wątpliwości –

mówił mu o tym głos wewnętrzny – że oczekiwanym

Barankiem, przeznaczonym na ofiarę Paschalną – jest

Jezus z Nazaretu. Wskazał Go Duch Boży, gdy pojawił się

nad Panem Jezusem i potwierdziły Słowa z Nieba,

które słyszeli wszyscy obecni nad wodami Jordanu:

„To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”

(Mt 3,17). Wizja Mesjasza, jaką ostatni z proroków – Jan

Chrzciciel – nakreślił ludziom, zgodna była z wcześniejszymi

proroctwami. Oczekiwał więc szybkiego wypełnienia srogich

wyroków Boskiej sprawiedliwości: oddzielenia ziaren od plew

i zniszczenia ogniem wszystkich nieprawości w świecie.

Tymczasem słyszał, że Jezus mówi o Bogu, jako Ojcu

przebaczającym, o Jego miłości do wszystkich ludzi,

nie nawołuje do walki wyzwoleńczej. Zapowiadał karę dla

żyjących w niewoli bogactwa i rozkoszy, ale równocześnie

wzywał do odmiany życia. Jan Chrzciciel postanowił wyjaśnić

u źródła swoje wątpliwości, czy powierzoną Mu misję

wypełnił należycie. W tym celu wysłał swych uczniów

do Jezusa, z pytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść,

czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11,3). Chrystus

odpowiedział proroctwem Izajasza, wskazując tym samym,

że wypełnia się przepowiednia przewidziana na czasy

mesjańskie: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie

i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi

chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą,

umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię”

(Mt 11,4-5; Iz 35,5n). Pouczył też posłańców:

„A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”

(Mt 11,6). Wcześniej Bóg objawiał się w słowach

i czynach ludzi Starego Testamentu, a kiedy „wypełnił się

czas” – przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa.

 

Święty Jan Paweł II wyjaśniał w katechezie: „Tak więc Jezus

z Nazaretu w sposób jednoznaczny potwierdza, że On jest

spełnieniem oczekiwań mesjańskich Izraela. On staje

pomiędzy oczekiwaniami człowieka a odwieczną gotowością

Boga, która odpowiada w całej pełni na te oczekiwania.

Nawiązując do poselstwa Jana Chrzciciela oraz do swojej

odpowiedzi, Jezus zaczyna mówić do rzeszy o Chrzcicielu.

Jan Chrzciciel nie jest człowiekiem, który wątpi. Pytanie jego

pochodzi z głębi jego prorockiego powołania, ażeby z ust

Chrystusa otrzymać potwierdzenie Bożej prawdy, której

dawał świadectwo nad Jordanem i którą ostatecznie

potwierdził ofiarą swojego życia. I Jezus tej właśnie szczególnej

misji Chrzciciela daje świadectwo, jakby chciał «spłacić dług»,

który zaciągnął wobec swojego Poprzednika. «Zaprawdę,

powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał

większy od Jana Chrzciciela» (Mt 11,11). Ludzie spotykali

nie tylko proroka, ale «więcej niż proroka» (por. (Mt 11,9).

W takich słowach Chrystus daje świadectwo Janowi. Wyciska

niejako pieczęć na całym jego heroicznym posłannictwie”.

Święty Jan Ewangelista napisał: „Jednorodzony Bóg,

który jest w łonie Ojca – [o Nim] pouczył” (J 1.18). W Nim –

w Jezusie z Nazaretu objawił się Bóg, jako miłość i dobro.

On wszedł na drogę pełnego objawienia się Boga człowiekowi.

Tak więc poznanie Boga dokonuje się poprzez Chrystusa.

 

 

Poselstwo Jana Chrzciciela