Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę,
tak twój Budowniczy ciebie poślubi,
i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy,
tak Bóg twój tobą się rozraduje (Iz 62,5)
Pragnienie Pana Boga, aby człowiekowi „dobrze się żyło
na ziemi” jest jedną z podstaw przymierza na wszystkich
etapach historii zbawienia. O Bożej miłości do człowieka
mówi wielokrotnie Pismo święte. Przykładem najczęściej
przywoływanym jest zdarzenie w Kanie Galilejskiej –
miejscowości w pobliżu Nazaretu, dokąd udał się Pan Jezus
zaproszony na ucztę weselną. Święty Jan opisuje
z zachwytem, że tam, w czasie uczty przemienił wodę
w wino, którego zabrakło – cudem tym wyprzedzając
rozpoczęcie przewidzianego czasu mesjańskiego. Uczynił to
na wyraźną prośbę Swej Matki: „Nie mają już wina”.
Chrystus zamierzał bez rozgłosu przejść z życia ukrytego,
jakie dotąd prowadził, do działalności publicznej.
Wiedział, że Naród Wybrany, przygotowywany od dawna
przez proroków, z utęsknieniem oczekiwał Mesjasza.
Cud Jezusa, dokonany w Kanie na początku Jego nowej
drogi, został odczytany jako pierwszy znak Jego nadejścia.
Święty Jan Paweł II – patron rodziny, tak wyjaśniał
okoliczności i symbolikę cudu w Kanie: „W Kanie
Galilejskiej Jezus został zaproszony, żeby wziąć udział
w zaślubinach oraz w związanym ze ślubem przyjęciu
weselnym. Chociaż różne wydarzenia łączą się z początkiem
działalności publicznej Jezusa z Nazaretu, możemy słusznie
wnioskować z tekstu ewangelisty, że właśnie to wydarzenie
w jakiś sposób szczególny stało się początkiem tej działalności.
Ważna jest w tym jednakże ta nade wszystko okoliczność,
że stało się to przy sposobności zaślubin. Słowa pierwszego
czytania z Księgi proroka Izajasza uzasadniają to szczególną
tradycją prorocką Starego Testamentu. Ale nawet niezależnie
od tej tradycji sam fakt daje nam bardzo wiele do myślenia.
Jezus Chrystus na samym początku swej mesjańskiej misji
dotyka niejako życia ludzkiego w punkcie podstawowym.
W punkcie wyjściowym. Małżeństwo – chociaż jest stare
jak ludzkość – oznacza zawsze, za każdym razem, jakiś nowy
początek. Jest to przede wszystkim początek nowej ludzkiej
wspólnoty – tej wspólnoty, której na imię rodzina. Rodzina
jest wspólnotą miłości i życia. Dlatego też jej została
od początku zawierzona przez Stwórcę tajemnica życia
ludzkiego. Małżeństwo jest początkiem nowej wspólnoty,
miłości i życia, od której zależy przyszłość człowieka na ziemi.
Pan Jezus początek swej działalności wiąże z Kaną Galilejską,
ażeby ukazać tę prawdę. Jego obecność na uczcie weselnej
uwydatnia podstawowe znaczenie małżeństwa i rodziny
dla Kościoła i społeczeństwa”.
Gotowość człowieka na przyjęcie Boga do swego życia,
podobnie jak zaproszenie Chrystusa przez młodych,
zakładających rodzinę, tworzy warunki, aby łaska Boża
dokonała cudu przemiany duchowej zapraszających.
Znany pisarz i myśliciel, Paul Johnson, ukazując wzajemne
odniesienia Boga i człowieka w przestrzeni wieków,
podzielił się swymi przemyśleniami w książce
W poszukiwaniu Boga: „Bóg, jak wierzę, stworzył
świadomie każdego z nas i do każdego z nas przemawia
osobiście, bezpośrednio i bez świadków. Podobnie my
w modlitwie docieramy bezpośrednio do Niego.
Jest to rzecz absolutnie pewna, której nie zmienią żadne,
najzwyklejsze nawet fenomeny zachodzące w czasie
i przestrzeni. Bez względu na to, czy jesteśmy jedynymi
istotami rozumnymi w kosmosie, czy też nie; czy jako
jedyni we wszechświecie oddajemy chwałę Bogu,
czy też dzielimy Go z kimś innym – niewykluczone,
że bardzo od nas różnym – nic nie może stanąć Mu
na drodze do naszych serc, jeśli chcemy Go zaprosić.
Na tym polega w moim rozumieniu cudowność wiary. […]
Każdy z nas pozostaje w indywidualnej relacji ze swym
Stwórcą i nie może się od niej uchylić. Każdy – czy tego chce,
czy nie –bierze na własne sumienie zbawienie lub potępienie
swojej duszy. Nie sposób zakwestionować być może
tragicznego w swej wymowie stwierdzenia Pascala:
On mourra seul – umierać będziemy w samotności.
Nad każdym odbędzie się indywidualny sąd. A jednak
jest coś jeszcze. Tworzymy – jak to określa teologia katolicka
– mistyczne Ciało Chrystusa, czyli Kościół. Ta przynależność
jest dla nas, przynajmniej powinna być, źródłem siły”.
Poeta biblijnych poszukiwań i przemyśleń, Roman
Brandstaetter, w wierszu Hymn do Madonny dobrej
przemiany, pisał:
Wciąż stoimy pod ścianą –
Dzbany wypełnione
Wodą.
Dzbany spragnione.
Dzbany czekające.
Gliniani żebracy.
O Panno galilejska,
O Panno godowa,
Uczyń, aby nasze chrześcijaństwo
Przemieniło się w chrześcijaństwo
Chwil powszednich,
Albowiem z chwil powszednich
Zbudowana jest wieczność.
Ks. Stefan Misiniec