18 Niedziela Zwykła – Rok C
Los człowieka

Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu
i z pracy ducha swego, którą mozoli się pod słońcem?
Bo wszystkie dni jego są cierpieniem
i zajęcia jego utrapieniem (Koh 2,22-23)

Wśród ksiąg Starego Testamentu, które podejmują trudne
i bolesne sprawy człowieka, jakby z innej strony, są:
Księgi Hioba i Koheleta. To wielkie poematy, zawierające
rozważanie bohaterów, przejętych swoim losem, poruszają
wyobraźnię i wrażliwość człowieka każdego pokolenia.
Hiob doświadczony katastrofalnym cierpieniem, przeżywa
unicestwienie wszystkiego, co wypracował z dóbr materialnych.
Nieszczęścia zabierają mu szczęśliwą i liczną rodzinę.
Opuścili go wszyscy. Pozostał sam przygnieciony chorobą –
zarażony trądem. W tak nieszczęśliwym położeniu skupił się nad
przeżyciami swego wnętrza. Bronił najważniejszego:
przekonania, że zło nie może pochodzić od Boga. Szukał
właściwego wyjścia z ogromu bólu i rozwiązania problemu
niezawinionego cierpienia. Nie znajdując pomocy
u przyjaciół, znalazł ją u Bogu, który „te słowa powiedział
do Hioba, przemówił i do Elifaza z Temanu: «Zapłonąłem
gniewem na ciebie i na dwóch przyjaciół twoich,
bo nie mówiliście o Mnie prawdy, jak sługa mój, Hiob.
[…] Mój sługa, Hiob, będzie się za was modlił. Ze względu
na niego nic złego wam nie zrobię, choć nie mówiliście
prawdy o Mnie, jak sługa mój, Hiob». Poszli więc, Elifaz
z Temanu, Bildad z Szuach i Sofar z Naamy. Uczynili,
jak mówił im Pan, a Pan miał wzgląd na Hioba” (Hi 42,7-9).

Kohelet nie przeżył takiej tragedii, jak Hiob, uderzającej
wprost w niego. Pomimo powiększającego dostatku,
przeżywał brak pełni szczęścia i dzielił się z czytelnikami
odczuciami i przemyśleniami. Doszedł do przekonania,
że trwałego szczęścia nie dadzą człowiekowi gromadzone
dobra materialne, ani używanie rozkoszy, również sława
a nawet mądrość. Wszystko odbiera człowiekowi śmierć –
kończąca jego pobyt na ziemi. Nieco radości przynosi
mu rozpoznawanie zasad, którymi Bóg rządzi światem
jednak i one także nie przynoszą wystarczającego
i trwałego szczęścia.

Niemniej rozważania Koheleta są zdobyczą człowieka
poszukującego znaczenia swoich wysiłków i osiągnięć.
Księga Koheleta nastrojona pesymistycznie, zmierza
pod koniec medytacji wyraźnie w kierunku Boga Stwórcy.
Autor wie, że wszystko od Niego pochodzi. On rządzi
światem i będzie sędzią człowieka. W epilogu autor
przekazał swoją radę dla czytelnika: „Boga się bój
i przykazań Jego przestrzegaj, bo w tym cały człowiek!
Bóg bowiem każdy czyn wezwie przed sąd dotyczący
wszystkiego, co ukryte: czy dobre było, czy złe”
(Koh 12,13-14). Tak nastawiony myśliciel Starego
Testamentu, doradzający godziwe życie człowiekowi,
znalazł się na początku historii głębokiego humanizmu.

Nowy Testament zawiera opis człowieka żyjącego w dostatku,
rozważającego swoją sytuację, gdy mu „pole dobrze obrodziło”.
Przypowieść Chrystusa (Łk 12,) jest plastyczna. Człowiek ów
zastanawiał się: „Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”.
Postanowił: „zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe
i tam zgromadzę wszystko zboże i moje dobra” Jezus
zakończył przypowieść zaskakującym wyjaśnieniem:
Kiedy przedsiębiorca snuł marzenia: „Powiem sobie:
Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone;
odpoczywaj, jedz, pij i używaj”, Bóg rzekł do niego:
„Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie;
komu więc przypadnie to, coś przygotował?”. Chrystus
z opisanej sytuacji przekazał swoją zbawienną naukę:
„Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie,
a nie jest bogaty przed Bogiem”. Rolnik z przypowieści
nie skorzystał z porady Koheleta: „Jest nieraz człowiek,
który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą
i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi,
który nie włożył w nią trudu” (Koh 2,21). 

Wśród ludzi zastanawiający się nad swoją sytuacją
w życiu w każdym czasie są podobni do opisanych
w księgach biblijnych. Spotykamy ich w literaturze,
są bohaterami filmów, autorami rozpraw filozoficznych,
najczęściej spotykamy się z nimi w rozmowach prywatnych.
Zasługą mędrców ze Starego Testamentu jest, że zostawili
nam świadectwo swoich poszukiwań i odkryć na drodze
do Boga. Od spotkania z Chrystusem wędrówki ludzi
nabrały jasności a cywilizacja przez nich budowana
rozwijała się w niespotykanych wcześniej kształtach
i barwach, czego wyrazem stał się dorobek kultury
europejskiej – przenikniętej duchem miłości Boga i bliźniego –
rozwijającej się pomimo ciągłych tendencji destrukcyjnych,
ujawniających się w społeczeństwach w każdym stuleciu.

Mieczysław A. Krąpiec pisał: „Odtąd już nie teoretyczna
afirmacja Boga Jedynego i obrzędy starotestamentowe,
ale wewnętrzne przeżycie moralne, skupiające się w akcie
decyzji osobowej, poddającej się prawdzie o Bożym synostwie
i wyłaniającej dobrowolnie akty miłości względem Boga
i bliźniego, stanowi o istotnej wartości człowieka. […]
Objawienie ewangeliczne wypełniło w duchu najwyższego
humanizmu Stary Testament i otworzyło religię realizującą
prawdę i miłość w wolności na wszystkie wartości,
albowiem te są przejawem intelektualnej, wolitywnej
i twórczej działalności człowieka” (Człowiek w kulturze).

Pierwsi chrześcijanie dylematy Hioba i Kocheleta, a także
gospodarzy, którym „pole dobrze obrodziło” mieli poza sobą.
„Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu
chleba i w modlitwach. Bojaźń ogarniała każdego, gdyż
Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy,
co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne.
Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według
potrzeby. Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni,
a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością
i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich
życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych,
którzy dostępowali zbawienia” (Dz 2, 42-47).

Święty Jan Paweł II w czasie I pielgrzymki do Ojczyzny
mówił do sióstr zakonnych w Częstochowie (5 VI 1979):
„Bezcenny jest, Drogie Siostry, ten żywy znak, jaki każda
z was stanowi wśród ludzi. Tak więc bardzo ważne jest
wszystko, co czynicie, ale jeszcze ważniejsze od tego,
cokolwiek czynicie, jest to, że jesteście i kim jesteście.
(…) Ja do dzisiaj mam w oczach wszystkie te domy dzieci
upośledzonych. Chociażby jeden z pierwszych, który
wizytowałem w Wadowicach, gdzie pracują siostry
nazaretanki (w innych miejscach inne siostry – nie chcę
tylko nazaretanek chwalić), wystarczy tam przyjść,
wystarczy tam zaprowadzić kogokolwiek. Niech tam
przyjdzie najbardziej zagorzały wróg Pana Boga,
niech postoi chwilę i niech popatrzy! Jeżeli jest w nim
choć trochę człowieczeństwa, musi wyjść stamtąd
wstrząśnięty do dna duszy! I to wstrząśnięty równocześnie
obrazem tej niedoli człowieka małego, dziecka,
a równocześnie wstrząśnięty miarą tego poświęcenia.
My wiemy dobrze w Polsce, że tam nikt inny nie pójdzie,
że dla tego nikt inny się nie poświęci, tylko ta, która się
poświęciła Chrystusowi samemu! I która w człowieku,
w tym najbardziej upośledzonym, widzi Chrystusa”.

Ks. Stefan Misinie

Los człowieka