20 Niedziela Zwykła – Rok C
Chrzest i ogień
Przyszedłem ogień rzucić na ziemię
i jakże pragnę, żeby on już zapłonął!
Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki,
aż się to stanie (Łk 12, 49-50)
„Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój?
Nie, powiadam wam, lecz rozłam” (Łk 12,51).
Jest to odpowiedź Chrystusa na pytanie Jego słuchaczy,
zaciekawionych, czy wraz z przyjściem Zbawiciela ustaną
wszelkie nieszczęścia, wojny, choroby, wyzyskiwanie słabych
i rozboje. Jezus sprzeciwiał się złu, jednak wiele razy
przypominał, że warunkiem zaistnienia królestwa Bożego
na ziemi jest współpraca człowieka z Bogiem. Do czasu,
gdy wszyscy ludzie nie zmienią swego sposobu życia,
nie dostosują do Bożych zasad, nie spełni się też odwieczne
marzenie człowieka o bezpiecznym, spokojnym świecie.
Będzie trwał „rozłam”, walka między dobrem a złem.
Przypomina o tym przesłanie Matki Bożej z Fatimy.
Pan Jezus przyniósł na ziemię „ogień miłości”; zapalił go
na Golgocie podczas składanej Ofiary i pragnie, aby „płonął”
nieustająco w duszy każdego człowieka. Człowiek, który
poważnie przyjmuje Ewangelię i stosując się do jej przesłania
miłuje Boga i bliźniego, podejmuje pracę nad przemianą
swojej osobowości i otaczającego świata, czyni wszystko,
co w jego mocy, aby sprawiedliwość, dobro i pokój panowały
i umacniały się w jego otoczeniu – „płonie ogniem miłości”
na wzór Chrystusa. Tym Bożym darem rozświetla ludzi
opanowanych przez złe skłonności, nie liczących się z Panem
Bogiem i współmieszkańcami ziemi.
Woda i ogień są znakami oczyszczenia. Pan Jezus nauczał,
że w czasie chrztu wodą, Bóg oczyszcza człowieka z grzechów.
Mówił też o chrzcie ogniem i cierpieniem. Po chrzcie nad
Jordanem Chrystusa czekał drugi chrzest – męki na Golgocie.
Jezus mówiąc o „ogniu”, łączył z nim wydarzenie,
które nazwał „chrztem”. Powiedział: „Chrzest mam przyjąć
i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (Łk 12,50).
Nad Jordanem Chrystus przyjął chrzest z rąk Jana Chrzciciela,
ale był to chrzest Pokuty – znak godzin Męki i Śmierci
Krzyżowej, do których się przygotowywał. W Ewangeliach
są miejsca, gdzie Jezus „chrztem” nazywa czekającą Go Ofiarę
Krzyżową. W drodze do Jerozolimy, gdy po raz trzeci
zapowiedział jej nieuchronne nadejście, synowie Zebedeusza –
Jan i Jakub, prosili: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale
siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie».
Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić
kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam
być ochrzczony?» (Mk 10,38). Po czym przepowiedział:
„chrzest, który ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie”
(Mk 10,39). Tak się stało – wszyscy apostołowie, z wyjątkiem
św. Jana Ewangelisty, doznawali prześladowań i ginęli
śmiercią męczeńską, a swoje cierpienia przeżywali w duchu
uczestniczenia w Jezusowej misji zbawienia świata.
Przez „chrzest cierpień” dla Chrystusa przechodzili pierwsi
wyznawcy Ewangelii. Wiadomości o tym przekazały
najstarsze dokumenty: Dzieje Apostolskie, Listy Apostołów,
Akta Męczenników, pisma Ojców Apostolskich i Ojców
Kościoła. Upamiętnione są też miejsca śmierci męczenników,
wśród nich: św. Piotra w Watykanie, św. Pawła
poza murami Rzymu. Przez chrzest z wody i chrzest cierpień
przechodzi, na wzór Chrystusa, każdy człowiek wierzący.
Do archiwów sięgnęli po wiekach, w epoce pozytywizmu:
Henryk Sienkiewicz, pisząc powieść Quo vadis, oraz Henryk
Siemiradzki, twórca obrazu Pochodnie Nerona.
W swych dziełach obaj realistycznie odtworzyli sceny
męczeńskiej śmierci chrześcijan w czasach Nerona.
W Rzymie, wyznawcy nowej, niezrozumiałej religii,
która wszystkich ludzi nazywa braćmi i siostrami, bo są
dziećmi jednego Boga, byli prześladowani, oczerniani,
a wreszcie posądzeni o podpalenie miasta i skazani na śmierć.
Dla rozrywki cezara i jego zwolenników, przywiązywano ofiary
do pali i podpalano, wywołując ogromne cierpienia. Rzesze
niewinnych ludzi, rozszarpanych przez dzikie zwierzęta
lub zabitych przez gladiatorów, zginęły na arenach rzymskich
cyrków. Umierali bezbronni, jak ich Nauczyciel z Nazaretu.
Przypomina o tym nadal rzymskie Colosseum,
zachowane do dziś w Wiecznym Mieście.
Prześladowanie chrześcijan ma miejsce, na dużą skalę, także
w czasach współczesnych. W świecie postępu, rozwoju nauki
i wiedzy, odbywa się okrutny mord syryjskich chrześcijan,
misjonarzy i misjonarek w różnych krajach świata, na naszych
oczach rozpowszechniana jest eutanazja i aborcja. Wbrew
trudnym doświadczeniom tysięcy lat, ludzie toczą wojny,
produkują broń masowej zagłady, zakładają obozy śmierci.
Nie dostrzegają piękna świata, oddalają się od Boga lub coraz
częściej negują Jego istnienie, i zachowują się tak, jakby śmierć
dla nich nie istniała, jakby oni, wybrańcy – mieli żyć wiecznie.
Każdego dnia powtarza się Krzyż Chrystusa.
Święty Jan Paweł II w katechezie dnia 30 listopada 1988 r.,
uczył: „Pragnienie krzyża na ustach konającego Chrystusa
jest ostatnim wyrazem pragnienia chrztu, który ma przyjąć,
i ognia, który ma na ziemi zapłonąć, pragnienia, któremu
dawał wyraz za życia. Teraz to pragnienie się wypełnia.
Jezus potwierdza gorącą miłość, ożywiającą Jego pragnienie
przyjęcia owego najwyższego «chrztu», aby nam wszystkim
otworzyć źródło wody, która naprawdę gasi pragnienie
i zbawia (por. J 4,13-14)”. Jan Paweł II podjął też trudny
wątek osamotnienia Jezusa na Krzyżu: „Jezus, doświadczając
uczucia opuszczenia przez Ojca, wie, że w rzeczywistości
tak nie jest. Sam powiedział: «Ja i Ojciec jedno jesteśmy»
(J 10,30), a mówiąc o swojej przyszłej męce stwierdził:
«Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną» (J 16,32). […]
Jezus wie, że w tej ostatecznej fazie Jego wyniszczenia,
które sięga do najgłębszych zakątków serca, dopełnia On
[Jezus] dzieła zadośćuczynienia, będącego celem Jego ofiary.
Skoro grzech jest odłączeniem się od Boga, to w przeżyciu
kryzysu zjednoczenia z Ojcem Jezus musiał doświadczyć
cierpienia odpowiadającego owemu odłączeniu”.
Ks. Stefan Misiniec